W jednym z filmów Juliusza Machulskiego pada legendarna już sentencja: „Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch**”.
Ależ w tym zdaniu jest prawdy! Ciągle mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, że ważne są inne wartości, nie te materialne, a jednak nikt nie wyobraża sobie dziś życia bez kasy. No bo jak by to było, gdyby ktoś postanowił żyć bez pieniędzy. Tak dosłownie. Nie zarabiałby, nie generowałby żadnych przychodów. Co wtedy? Czy taka osoba byłaby szczęśliwa? Głodna może by nie chodziła, bo dziś śmietniki pełne są wyrzuconego jedzenia, które na co dzień jest marnotrawione. Ale zdobywanie pożywienia to jedno, a normalne życie to drugie.
Na wsi można uprawiać swój ogródek, który mógłby żywić. Ale gdzie, sokor od własności rolnej trzeba płacić podatek, a bez pieniędzy w kieszeni trudno uregulować rachunek. No właśnie, rachunki. Z miejsca trzeba by było odrzucić wszelkie wygody z mediami domowymi włącznie, bo przecież za prąd, gaz i wodę trzeba płacić. Dziś przyjaźń sąsiedzka nie stoi na takim poziomie jak jeszcze kilka lat temu, nikt obcemu człowiekowi nie udostępni łazienki. Ratunkiem może być woda w pobliskim potoku.
Dobra, kończąc te dywagacje muszę stwierdzić, że dziś nie ma szans przeżyć bez pieniędzy i choćby ktoś roztaczał wizje takiego życia, nie ma racji.
Skoro pieniądze to nie wszystko, to dlaczego prawie każdy Polak jest zadłużony w taki czy inny sposób? Raty za pralkę, kredyt hipoteczny, pożyczka w banku, czy chwilówka wzięta w chwili zwątpienia to obciążenia finansowe ogromnej większości naszych rodaków. To przerażające z jaką łatwością się zadłużamy. Zaciągamy ogromne zobowiązania, często wiążąc się umową spłaty na wiele, wiele lat.
Główną przyczyną takiego stanu rzeczy są bardzo niskie zarobki w Polsce. Gdyby w naszym kraju można było godziwie zarobić, tak by móc na przykład w ciągu roku odłożyć solidną sumę, duża większość ludzi która nie musiałaby brać kredytu, po prostu by po niego nie sięgnęła. A tak mamy co mamy. Co rusz słyszymy o ofiarach kredytów we frankach, czy tych, którzy przegrali walkę z procentami z zaciągniętych chwilówek. Liczba takich osób rośnie w zastraszającym tempie.
Czy zadłużanie się jest problemem tylko i wyłącznie Polaków? Otóż nie. W kredyty idą wszędzie. I w zachodniej Europie i w osławionych Stanach Zjednoczonych. Sęk w tym, że zarobki w innych krajach pozwalają taką pożyczkę na dom spłacić w trzy lata. W naszych polskich realiach pozbycie się zobowiązań hipotecznych wobec banku trwa trzydzieści – czterdzieści lat. I tu jest problem.
Mam znajomego, który postanowił wybudować dom. Zaciągnął kredyt w wysokości dwustupięćdziesięciu tysięcy złotych. Do spłaty ma grupo ponad trzysta. Kidy spłacał będzie ostatnia ratę, będzie po sześćdziesiątce, a jego dom będzie zapewne po kilku gruntownych remontach. Drugi znajomy ze szkoły również postanowił wybudować dom. Kiedy pokazał mi projekt nowego gniazdka, oniemiałem. Ogromna willa z wielkim ogrodem i garażem. Koszt inwestycji to pół miliona złotych.
Kiedy zapytałem skąd weźmie takie pieniądze odpowiedział, żebym poczekał trzy lata. I rzeczywiście, po trzech latach od tego wydarzenia do rana balowałem u niego na parapetówce. Jak to możliwe? Bardzo prosto. Kolega znalazł pracę w Norwegii. I to nie jakąś zbyt ambitną. Pracował fizycznie przy budowie drewnianych domków letniskowych dla miejscowych, wypoczywających na norweskich fiordach. Jego zarobki pozwoliły mu w trzy lata odłożyć sumę, jakiej potrzebował na wybudowanie domu. Chata za pół bańki w trzy lata bez pożyczek i kredytów. Da się? Da się!
Powyższy przykład jest doskonałym obrazem różnicy jaka dzieli nas Polaków od zachodu. Nie ma się co dziwić, że pożyczka w banku jest dla niektórych jedyną drogą do lepszego życia. Ludzie biorą pieniądze, bo nie mają innego wyjścia.
Pieniądze więc dają szczęście i to cholerne. Można za nie wybudować upragniony dom, kupić wymarzony samochód, czy pojechać na długo wyczekiwane wakacje. Jeśli nie masz kasy, dom pooglądać możesz w katalogu projektowym, auto przez szybę w salonie dealerskim, a ciepłe kraje zwiedzić przysłowiowym palcem po mapie.
Polacy zadłużają się i będą to robić dopóty, dopóki nie zmieni się sposób zarobkowania. Rządowe chwalenie się poziomem życia Polaków i ciągle rosnącymi zarobami to jedynie zamazywanie brutalnej rzeczywistości. Aby więc się dorobić i godziwie zarobić nasi rodacy wciąż zmuszani są do emigrowania w lepsze rejony Europy, gdzie za solidną pracę otrzymają adekwatne wynagrodzenie, które pozwoli im godnie żyć we własnym kraju.